Ciężki
to był powrót.
Do
Krakowa zajechaliśmy po równym miesiącu, do Polski ciutkę
wcześniej – niecały tydzień. Ale wiecie, jak to jest. Musieliśmy
odwiedzić jedną rodzinkę, drugą, zjeść kilka obiadków, sporo
ciast, wypić trochę kaw i OPOWIADAĆ. Opowiadać o tych wszystkich
cudach i dziwach, opowiadać o ludziach, których spotkaliśmy, o
jedzeniu, które smakowaliśmy i miejscach, które poznaliśmy.
Zawitaliśmy
do Bratysławy, by później na własnej skórze odczuć prawdziwą,
słoweńską gościnność. Jedliśmy włoską pizzę w Weronie, a
chwilę później podziwialiśmy wspaniałe, górzyste tereny
północnych Włoch.
Smakowaliśmy
pachnącej lawendą Francji, odpoczywaliśmy w upalnej Hiszpanii.
Niemcy
były pod pewnymi względami przykrym uzmysłowieniem sobie, że
nasza podróż dobiega końca. Z drugiej strony swojskie
krajobrazy,lasy i łąki, dotknięte ręką jesieni, wzbudziły w nas
jakiś taki dziwny sentyment do rodzinnych stron. Jeżeli ktoś
kiedyś miał okazję czytać książkę Tomka Michniewicza -
„Samsarę”, z uśmiechem na twarzy przypomni sobie pewną cenną
radę autora. Podróżuj! Zwiedzaj! Smakuj i poznawaj! Nie zatrać
się w tym jednak bez reszty. Zawsze dbaj o to, żeby mieć to jedno
szczególne miejsce, do którego możesz powrócić, by schować
plecak w ciemny kąt, wypić lampkę wina, niosącą ze sobą pamięć
o winnicy, z której pochodzi i naciągając na ramiona puchaty koc -
dzielić się swą opowieścią. A za rok... kto wie? Kto wie, gdzie
wyruszysz za rok? Tak naprawdę sam jeszcze tego nie jesteś w stanie
powiedzieć. Jedno tylko jest pewne – przed Tobą cała masa
ścieżek do zbadania. Dlatego rozkoszuj się obecną chwilą, bo
zrobiwszy pierwszy krok o drugi dużo łatwiej... :)
***
Kochani! Więcej na powyższy temat pisać w tym miejscu nie będę. Kto chciał trafić na funpage'a, ten trafił. Kto chciał czytać, ten czytał. Wracam zatem do rzeczywistości, choć trochę niechętnie. ;) Jak tam sprawy u Was się toczą? Mam nadzieję, że nie dopadła Was jesienna chandra? :)