poniedziałek, 9 czerwca 2014

Gram w grę

Z reguły ten temat jest bardziej popularny wśród męskiej części społeczeństwa. Chwilami budzi kontrowersje, bo wciąż kojarzy się z marnowaniem czasu na niepoważne rozrywki albo wręcz przeciwnie – przywodzi na myśl geniuszy animacji i grafiki komputerowej, którzy ciągle udoskonalają swój fach sprawiając, że zaczynamy mieć wątpliwości, czy ukazujący się przed nami świat jest na pewno fikcyjny. Tymczasem przyznaję się bez bicia – ja też GRAM W GRĘ. Gram w grę nie od dziś.

Wszystko zaczęło się jakieś 20 lat temu, gdy dostałam swojego wymarzonego Pegasusa. Spędzałam przy Mario i innych czołgach sporo czasu, tocząc zaciekłe walki z dzieciakami z podwórka. Później nastała era komputerów, a gry zaczęły zmieniać się w tak niesamowitym tempie, że człowiek chwilami nie wyrabiał. Pierwszy PC zbiegł się w czasie z moim zainteresowaniem fantastyką, historią i architekturą, co miało wyraźne odzwierciedlenie w pozycjach, po które sięgałam. Któż nie pamięta starego, poczciwego Baldura? Kto nie zarwał nocy przy NwN? Kto? Z rozrzewnieniem wspominam wspaniałe miasta, które budowałam jako boski faraon, pochrupując ukradkiem cynamonowe płatki śniadaniowe, by chwilę później stoczyć zaciekłą bitwę o Rzym lub ratować ludność greckiego polis przed klęską nieurodzaju. W Simsy oczywiście też grałam z uwagi na ciekawy tryb budowy. Zazwyczaj partyjkę kończyłam wraz z postawieniem swojej wymarzonej posiadłości z rajskim ogrodem i fontanną. Życie postaci nie wciągało mnie aż tak bardzo.

wygrzebane w sieci
Kolejną rewolucją stała się „wprowadzka” Potwora wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza, co od tej pory oznaczało, ni mniej, ni więcej, jak stały dostęp do PS3. I to był szok. Dopiero teraz odkryłam, że konsola wnosi do rozrywki jakąś lepszą jakość. By ją odkryć musiałam w pierwszej kolejności obczaić te wszystkie dziwne przyciski. Jakieś R1, L2 i inne kółka z kwadratami. Przecież normalny człowiek nie ma tylu palców, aby to wszystko ogarnąć i przydałaby mu się z pewnością chwytna stopa. Po kilku sromotnych porażkach, po pomyleniu X z trójkątem, co w świecie wirtualnym oznaczało rychłą śmierć, w końcu nauczyłam się posługiwać padem i mogłam z lubością wkraść się do królestwa gier Potwora. Ku jego rozpaczy rzecz jasna. W ten sposób odkryłam nowy ląd, nowe możliwości oraz Assassina. Odkryłam drugie wcielenie Diablo i GTA V online. Odkryłam horrory, w które tłuczemy razem, siedząc w ciemnym pokoju, gdzie jedna mała świeczuszka rzuca na ścianę tajemnicze cienie. Tak. Świat gier komputerowych może być wciągający. I bynajmniej nie mówię tu o jakichś formach uzależnienia, zamknięcia się w pokoju za grubą, pikselową ścianą. Nie mówię o iście japońskim podejściu, które z avatarów czyni wręcz żywe postacie. Mówię o nietuzinkowej rozrywce, pozwalającej się wyżyć po ciężkim dniu w pracy, zrelaksować, poćwiczyć spostrzegawczość, pamięć, czy zręczność. Przecież wszystko jest dla ludzi, ino w rozmyślnych dawkach.

Hmm... A może wśród Was są jacyś zapaleni gracze? :) 

16 komentarzy:

  1. Nie pamiętam już kiedy grałam w jakąś grę. Miałam kiedyś kolegów, którzy grali dniami i nocami w WOWa i takie uzależnienia skutecznie mnie zniechęcają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też znam takie ciężkie przypadki. Potrafili zabierać laptopy na wycieczki, by siedzieć w hotelu i grać. To już zdecydowana przesada.

      Usuń
  2. Sama zarywałam noce tylko dla Simsów i Zeusa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba obowiązkowe pozycje. :) W Zeusie pasjonowali mnie wędrujący po ulicach bogowie. ;)

      Usuń
  3. Lubię bardzo grać w gry, moje ulubione to Tomb Raider i (klasycznie) simsy :) Pamiętam, gdy miałam jeszcze starą Playstation 1, ach, grało się w Crash'a, Wyspę skarbów, jakieś jaszczurki, Harry'ego Pottera... a właśnie! Harry to również jedna z moich ulubionych gierek :) Całkiem możliwe, że jestem "zapalonym graczem", ale nie zdaję sobie z tego sprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, słynna Lara Croft! Jak byłam mała, to bałam się wyskakujących wilków. ;)
      Widzę, że jesteś bardziej obyta z PS. Ja wcześniej takowej nie posiadałam, dlatego nie kojarzę tutułów, które wymieniasz. Ale pewnie sobie na nie zerknę, tak z miłości do starości. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Kiedy rodzice przywieźli tak duży karton z komputerem, miałam sześc lat :) szał na gry edukacyjne, a raczej jedną, bo tylko tyle miałam...Mając 12 lat zobaczyłam Internet. Dlatego twierdzę, że miałam fajne dzieciństwo. Bez gier, tylko z książkami w nieprzyzwoitych ilościach i wyobraźnią. Potem grałam oczywiście, szalałam po stronach, głównie w gry w których trzeba było coś projektować- ale to kochałam! artystyczna dusza :) Potem jednak jakoś z tego wyrosłam i nie widzę już sensu gier...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawy wniosek, co do dzieciństwa bez gier. Uważam, że dzisiejsze pokolenie ma ogromny problem, bo nauczone jest stałego dostępu do świata wirtualnego. My musieliśmy kombinować, robić coś z niczego. Spotykaliśmy się z ludźmi w cztery oczy i zdzieraliśmy kolana. Można powiedzieć, że mamy pod tym względem ogromne szczęście. :)

      Usuń
  5. Koniec lat 80 tych. Moje pierwsze Atari i Spectrum;) Ulubione gry w tamtym czasie to Montesuma's Revange lub Renegade- na kasecie. Tak, tak! Na kasecie bo to jeszcze czas przeddyskietkowy. Potem PC i Apple, no i pierwszy szok po zobaczeniu Prince of Peersia, ten plynny bieg...calkiem nowa jakosc gier. A potem to juz poszlo - Wolfenstein, Enemy Territory, i ukochany Blood. Tak, zawsze lubilam gry, w ktorych trup sciele sie gesto. Pamietam, ze wracalam do domu po wieczornych zajeciach z doroslymi i odpalalam cos krwawego. Po 10 minutach siekanki znowu bylam mila, liryczna i sympatyczna. Gralam, gram i grac bede. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraziłam sobie, jak wcielasz się w krwiożerczą postać i siejesz postrach na wirtualnych ulicach. ;) Ale chyba o to właśnie chodzi. Wyluzować się i nie odbijać w ten sposób swoich frustracji na innych. :) Fury pikselowych wrogów do wybicia życzę! ;)

      Usuń
  6. Mimo tego, że przyszłam na świat w '96 roku, dzięki starszemu rodzeństwu zahaczyłam nawet o lata 80 ;) Odziedziczyłam Commodore 64, po powrocie ze przedszkola zawsze grałam na Pegasusie, a później na pierwszym komputerze i PS2. Gry cenię głównie za fabułę. Do moich ulubionych należy BioShock, Alan Wake, Max Payne, GTA San Andreas i NFS (wszystkie części) - jak widać klasyki ;) Strzelanki pomagają mi odreagować po ciężkim dniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacne klasyki. :) GTA też kojarzy mi się z odreagowywaniem. Do dziś pamiętam pierwsze komentarze, jakie słyszałam na temat tej gry - demoralizująca i wychowująca nowe pokolenie bandziorów. Hmm... ;)

      Usuń
  7. Grałam w gry, oj grałam. Wyrosło mi się z tego, choć w ostatnim czasie kombinuję, jakby tu od kogoś pożyczyć konsolę i pograć w GTA V

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy braku konsoli zawsze też można spróbować poczekać na GTA na PC. ;)

      Usuń
  8. Ciekawe komentarze.

    Od siebie dodam, że w czasie, kiedy Atari stanowiło pożądanie wielu Polaków, Polskie Radio wyszło naprzeciw oczekiwaniom graczy komputerowych. Raz w tygodniu, w środku nocy wspomniane PR wysyłało sygnały (dziwne piski, zgrzyty), które można było nagrać na kasetę magnetofonową. Tak nagrane kasety były programami do gier. W kioskach RUCH-u można było kupić kasety z "gierkami". Jeszcze wcześniej - w latach sześćdziesiątych w sklepach RTV był sprzedawana pierwsza niby-gra telewizyjna. Był to na ekranie prostokąt, po którym "smigała" kulka. Ta niby-gra nosiła nazwę "tenis" (?). Syn mojego kolegi siedząc przed ekranem i "grając" w tego "tenisa" uszkodził telewizor. Uszkodzenie polegało na tym, że po włączeniu telewizora, na ekranie był widoczny prostokąt, który przeszkadzał w oglądaniu programu. Ciągły,statyczny obraz białego prostokąta na czarnym tle, sprawiał, że słabej jakości kineskopy ulegały wypaleniu w jasnych miejscach. Podobne zjawisko, wypalonej plamki na kineskopie powstawało podczas wyłączania telewizora. Może to dziwne i śmieszne, ale... prawdziwe.

    O współczesnych grach komputerowych można rozprawiać godzinami. Istnieją tzw. "gry kultowe" (?). Obok nich są wartościowe i piękne, ale niezauważane. Do tej grupy można zaliczyć "ICO". Jest piękną grą dla wszystkich. Piękna grafika, efekty dźwiękowe - super.

    Być może, z racji wieku, zbytnio się rozpisałem.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Edwardzie,

    bardzo ciekawy komentarz. Wspominasz rzeczy, o których nie miałam pojęcia i z wielką przyjemnością o tym czytam. :) O ICO nie słyszałam i w wolnej chwili z pewnością dowiem się na ten temat czegoś więcej. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń