Zauważyłam dziwną prawidłowość.
No, może dwa podejścia to nie za wiele, ale jednak prawidłowość dała się
uchwycić. Z reguły moje blogowe ciągotki nasilały się w czasach kryzysu, gdy za
oknem padał deszcz, a ciasto czekoladowe nie było już takie smaczne.
Doświadczyłam na własnej skórze choroby wszystkich poetów, którzy piszą
najwięcej, gdy mają złamane serca. Okropność. Sprawy nabrały na szczęście
rumieńców i pierwszy raz w dziejach blogosfery mam ochotę zasiąść przed
klawiaturą z szerokim uśmiechem na twarzy. Zmieniło się naprawdę sporo…
- Pracuję na dwa fronty. Jedną pracę kocham, drugą nieco mniej. Jedna daje mi satysfakcje, druga lepszą kasę.
- Po wielu latach samochodowej abstynencji, tudzież poruszania się automatami, odważyłam się wsiąść do pojazdu uzbrojonego w manualną skrzynię biegów. Zaczynam to lubić.
- Po wielu, wielu, wielu latach przełamałam swoją niechęć do plażowania. Wciągnęłam na siebie strój kąpielowy, by nauczyć się aktywnego odpoczynku w wodzie z przerwą na skwierczenie na słońcu. Efekt? Słodkie wylegiwanie się jednak może być przyjemne. Równie przyjemnie wygląda ładnie opalona skóra. No i do tego umiem pływać na plecach. ;)
- Intensywnie uczę się języków obcych. Na tapecie angielski i… niemiecki! Wreszcie mogę powiedzieć nieco więcej, niż „raus!”
- Nauczyłam się rysować prostą kreskę na powiece.
- Farbuję włosy na odważniejsze kolory. Bardziej rude. Bardziej czerwonawe.
- Biegam!
- Zamordowałam wszystkie cytrusy, które stały w doniczkach na oknie. Ostał się jedynie fikus, ale to już raczej kwestia dobrego zakonserwowania…
- Mam dużo motywacji do działania i kilka szalonych pomysłów do zrealizowania. Jednym z nich jest projekt „Maluch”, o którym będę pewnie jeszcze prawić. Zainteresowanych śledzeniem wspomnianego wątku zapraszam na drugiego bloga: http://zperspektywyfiata.blogspot.com/
Tak…
Mogłabym długo wymieniać. Tak
wiele się zmieniło. Zmieniło na lepsze. Na szczęście przyjaciele wciąż Ci sami,
równie szaleni i równie pomocni. Na szczęście od dwóch lat budzę się u boku
tego samego mężczyzny, ciesząc się z tego za każdym razem. Wiecie co jest w tym
wszystkim najlepsze? Fakt, że to dopiero początek. :)
Też chcę mocnego rudego :D
OdpowiedzUsuńAuroro! Witam Cię serdecznie! Pewnie mam całą masę Twoich wpisów do przeczytania. Do tego słodkich jak czekolada! :)
OdpowiedzUsuńPolecam rude rudości. Dodają odwagi, sprawiają, że chodzi się z głową podniesioną wysoko. A do tego te męskie spojrzenia... ;)
OO, to super się u Ciebie dzieje! aż mi samej humor się poprawił,
OdpowiedzUsuńRude jest super, w ogóle zmiany są super, ja zrobiłam sobie mocniejsze ombre, bo miałam delikatne, ale jak szaleć to szaleć,
Co do auta, to gratulacje, najgorsze jest przełamanie się! ja przełamałam się jakieś 4 miesiące temu, wsiadłam do auta i mówię sobie- jadę, zanim ruszyłam minęła z godzina, a noga latała mi jak galareta... ale to kwestia czasu! jesli zajrzysz na mojego bloga to w zakładce cele - mam taki cel, zeby przejechać się nad morze, bo straszliwie boje się długich tras :D
i powodzenia w nauce jezyków, podziwiam, bo ja jakoś nie mam zapału, choć bardzo bym chciała zacząć uczyć się hiszpańskiego,
a teraz lecę sprawdzić co to ten projekt 'maluch' bo mnie zaciekawiłaś,
oczywiście obserwuje, świetnie piszesz, aż chce się wracać :)
Pozdrawiam!
Ombre też jest ładne. :) I dobrze, że szalejesz. W końcu raz się żyje!
UsuńBardzo chętnie zajrzę na Twojego bloga. No i będę trzymać kciuki za wypad nad morze. Dobrze rozumiem Twoje obawy, bo sama przechodziłam podobne katorgi, jak musiałam przejechać z Krakowa do Niemiec ponad 500 km. Dałam radę i czułam ogromną satysfakcję. Tobie też się uda! :)
Hiszpański ma piękne brzmienie. Próbowałam się go uczyć, ale postawiłam póki co na niemiecki, bo bardziej mi się przydaje. Ciężko się zmobilizować, wieeem... ;)
Dziękuję bardzo za miłe słowa i mam nadzieję, że będziesz wpadać. :)
Zawsze chciałam pomalować sobie włosy na rudo, ale zwykle braknie mi odwagi. Kiedyś widziałam dziewczynę w rudo-czerwonych pasemkach i tak mi się to spodobało... Może kiedyś :D
OdpowiedzUsuńJa też zawsze chciałam zrobić COŚ z włosami, co dodałoby mi wyrazistości. Uwielbiam rudy odcień. Mój Potwór też jest "za" i to właściwie on mnie do tego przekonał. Sam zabrał się za farbowanie. ;) Efekty przerosły moje oczekiwania. Nie tylko odkryłam, że taka kolorystyka mi pasuje, ale do tego poczułam ogromny przypływ energii i pewności siebie. Polecam. Warto się odważyć. :)
UsuńDziękuję za poprawienie mi humoru. :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i polecam się na przyszłość! :D
UsuńA mi się marzą włosy różowe albo fioletowe albo takie niebiesko lagunowe ale to dopiero w wakacje.
OdpowiedzUsuńWow, to dopiero odważna metamorfoza. :) Zatem czekamy na wakacje. :>
UsuńRuda, ruda, ruda :D A manualna skrzynia biegów nie jest taka zła :D
OdpowiedzUsuńW końcu rudy to styl życia. ;) Nie jest, też się już o tym powoli przekonuję. :)
UsuńTo życzę Ci jak najwięcej tych motywacji i żeby układało Ci się jak najlepiej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń